Dobre francuskie kino
Dobre francuskie kino
Czym stoi polskie kino? Może nie odpowiadajmy sobie na to pytanie. A czym stoi francuskie kino. No, komedią! I wybitnymi aktorami. To przede wszystkim Louis de Funes, Christian Clavier, Dany Boon, Gerard Depardieu (trochę teraz zniesławiony) i między innymi Diane Kruger. Wszystkich czytelników Bywalca Życia zapraszam na zestawienie dobrego francuskiego kina.
10
Tajemnice Saint-Tropez
W pewnej wilii, pewnego miliardera Tranchanta gromadzi się śmietanka towarzyska całej Francji. Klimat Saint-Tropez sprzyja zabawie, a zabawa w takim gronie (gwiazd, sportowców, bogaczy z pierwszych stron gazet) to niemal przepis na kłopoty. Trachant i jego żona Eliane dostają pogróżki od szantażysty, dlatego decydują się zwrócić o pomoc do prywatnego detektywa. Niestety agencja wysyła mało profesjonalnego Boullina, który chcąc przyjrzeć się sytuacji, przybywa do willi pod przykrywką lokaja.
Zdaję sobie sprawę, że ta komedia operuje dość siermiężnym poczuciem humoru i trochę zgranymi gagami. Jednak na wzgląd na Saint-Tropez oraz postać detektywa gapcia, postanowiłem ją Wam polecić. Z przymrużeniem oka Tajemnice Saint-Tropez dostarczają całkiem niezłego ubawu, ślizgając się na sentymencie do starego, detektywistycznego kina.
9. Francuskie kino
Za jakie grzechy, dobry boże?
Claude marzy, aby jego córki dobrze wyszły za mąż. A te wzięły sobie za mężów Żyda, Chińczyka i Araba, fajnych chłopaków, ale wytłumaczcie to tak konserwatywnemu Francuzowi. Jednak nic straconego, ponieważ Claude całe swoje nadzieje pokłada w najmłodszej z córek. A ta jako jedyna wzięła sobie katolika za chłopaka, ku uciesze ojca. Nie wspomniała tylko o jednym szczególe, że pochodzi on z samego serca Afryki.
Na chwilę obecną powstały już dwie kolejne części filmu – „Zgrzeszyliśmy, dobry boże!” oraz „Oni znowu grzeszą, dobry boże”. Widziałem tylko pierwszą odsłonę cyklu. Nie wiem, czy ta komedia przypadnie każdemu do gustu. Akcja rozwija się powoli i raczej nie liczmy na nagłe twisty fabularne. To ten rodzaj filmu, który ogląda się dla klimatu, dla pobycia wśród nietuzinkowych bohaterów.
8
Plotka
To iście przewrotna komedia, bazująca na uprzedzeniach i stereotypach francuskiego (a tak naprawdę każdego) społeczeństwa. Idą ciężkie czasy, fabryka prezerwatyw robi wielkie cięcia kadrowe. Nasz główny bohater całkiem przypadkowo dowiaduje się, że jest na liście, na której za wszelką cenę nie chciałby się znaleźć. Pigon, bo o nim mowa, nie ma łatwego życia. Zostawiła go żona, nie układa mu się. A bycie księgowym stało się jedynym sensem jego trwania. Na szczęście, jego sąsiad obmyśla chytry plan, a mianowicie, Pigon rozpuści plotkę, że jest homoseksualistą. I wtedy zachowa posadę. Tak samo, jak on sam kilkanaście lat temu utracił stanowisko, bo był homoseksualistą.
Sama obsada gwarantuje sukces. Temat i sposób jego podjęcia jest przystępny. Plotka nie należy do komedii, na których będziemy śmiać się do rozpuku, a od czasu do czasu uśmiechniemy się z jej przewrotności.
7
Dusigrosz
Tytułowy dusigrosz, pewnie Was to nie zdziwi, nie lubi wydawać pieniędzy, nie tylko na głupoty, ale ogólnie! Należy do ludzi przeliczających każdą złotówkę (centy). François Gauthier (Dany Boon), bo o nim mowa w swym skąpstwie przekracza coraz nowe granice – granice śmieszności. Sytuacja ulega drastycznej zmianie, gdy na jego drodze stają dwie kobiety – szesnastoletnia Laura, która bezceremonialnie oświadcza mu, że jest jego córką oraz nowa miłość – przepiękna wiolonczelistka. Czy wyrwą go z pajęczej sieci materializmu, w jaką popadł?
Dusigrosz to dobrze odbita kalka ze Skąpca Moliera (polecam film pod tym samym tytułem z Louisem de Funesem). Trudno w tym przypadku wymagać od twórców czegoś odkrywczego i nowego. Dany Boon świetnie zagrał niezłego kutwę i liczykrupę. Historia ma morał, dostarcza humoru, czego chcieć więcej?
6
Filmy z Louisem de Funesem
To dość szeroka kategoria, ponieważ filmów z Louisem de Funesem jest naprawdę sporo, w tym sporo dobrych. Od razu odsyłam Cię do zestawienia komedii z mistrzem francuskiego humoru na Bywalcu Życia. W poście wymieniłem aż 10 produkcji, które śmieszą i bawią do łez. Mimika de Funesa jest bezbłędna, a typ granej przez niego postaci – apodyktycznego despoty to gwarancja dobrze spędzonego czasu. Tak na szybko polecam Manię Wielkości, Louis de Funes jako średniowieczny poborca podatkowy to wręcz przepis na sukces!
5. Francuskie kino
Taxi
A tak naprawdę cała seria filmów z nietuzinkowym francuskim taksówkarzem. Pierwszy film z cyklu zapoznaje ze sobą dwójkę głównych bohaterów – Daniela (kierowcę) wraz z pechowym gliniarzem Emilienem. Razem będą musieli złapać niemiecki gang, który napada na banki, a jednocześnie odzyskać dobre imię francuskiej policji.
Bardzo polubiłem akurat te dwójkę bohaterów. Zostali dopasowani do siebie na zasadzie uzupełniania się wadami i umiejętnościami. Umieją ze sobą współpracować, co przynosi współmierne korzyści dla każdego z nich. Seria Taxi to również wspaniała kreacja Inspektora Giberta. To ten śmieszny gość, który wszystkie zasługi zagarnia dla siebie, a niepowodzenia zwala na podwładnych. Nie mógłbym nie wspomnieć, że Taxi ogląda się po prostu dla spektakularnych pościgów i ucieczek samochodowych.
4
Babcia gandzia
Jedno lub dwa wydarzenia mogą pchnąć na przestępczy tor nawet najuczciwszego obywatela. A takim niewątpliwe była Paulette. Tytułowa babcia gandzia rozczarowana jakością swojego życia na emeryturze, postanawia podbić narkotykowy biznes.
Ten skądinąd skąpy opis fabuły dobrze oddaje rewelacyjny pomysł na komedię, we francuskim wydaniu. Tu wszystko gra. Bohaterowie, a w szczególności Paulette, której nie lubimy na start. Ta zrzędliwa baba krok po kroku przekonuje widza do siebie. Dość abstrakcyjne połączenie sędziwej babci z biznesem narkotykowym dodatkowo wywołuje salwy śmiechu, przedstawiając sytuacje na co dzień niespotykane. Aż wreszcie ciekawe zwroty akcji, dzięki którym płynnie zmierzamy od początku do końca filmu, w anturażu dobrej zabawy.
3. Francuskie kino
Nic do oclenia
Cofamy się do roku 1993, wówczas zostają zniesione granice Unii Europejskiej. Na przejściu granicznym we francuskim Courqain oraz belgijskim Koorkin, dochodzi do prawdziwej burzy. Dwóch zaciekłych wrogów musi połączyć siły, tworząc jedną mobilną brygadę celną (pierwszą w historii), razem patrolując okolice wokół zniesionych granic. Na domiar złego francuz Mathias zakochuje się w siostrze Rubena – swojego belgijskiego partnera na nowej służbie, w wcześniej odwiecznego nieprzyjaciela.
Pomysł na film był zacny, a i wykonanie udane, czego naturalnie można było spodziewać się po Danym Boonie – producencie i odtwórcy głównej roli (Mathiasa). Przedstawiony humor był na poziomie, bez schodzenia do rynsztoku, co niekiedy zdarza się, gdy twórcy chcą rozweselić widza, często go w zamian żenując. Lekka, fajna, zabawna komedia. Do miłego spędzenia czasu i zrelaksowania się po pracy.
2
Wyszłam za mąż, zaraz wracam
Z klątwami nie ma żartów, ale czy uciekając się do sztuczki można oszukać przeznaczenie? Isabelle (Diane Kruger) jest przepiękną kobietą, której właśnie oświadczył się mężczyzna jej życia. Dziewczyna wpada w panikę, ponieważ na jej rodzinie wisi klątwa – pierwsze małżeństwo zawsze, i to w ekspresowym tempie kończy się rozwodem. Isabelle, chcąc oszukać przeznaczenie poślubia przypadkowego mężczyznę (Dany Boon), z którym planuje jeszcze szybszy rozwód. Okazuje się, iż małżonek ma imię – Jean-Yves i bywa całkiem fajny, a los jest naprawdę przekorny.
Zakończenie da się przewidzieć, jeszcze nie przystępując do seansu, ale to właśnie napędza radość z oglądania i głowienie się, jak twórcy fabularnie to zaplotą. A zapletli to świetnie. „Wyszłam za mąż, zaraz wracam” może poszczycić się kapitalną obsadą – same gwiazdy francuskiego kina – Diane Kruger i Dany Boon (tak, to kolejny film z tym aktorem w top 10 francuskich produkcji 😉). Gdyby wszystkie komedie romantyczne takie były – oryginalny pomysł i dobre wykonanie, a nie kalka z kalki z niczego.
1. Francuskie kino.
Kolacja dla palantów
Pierre Brochant (Thierry Lhermitte) jest bogaczem, który w życiu wydawałoby się, że wszystko już osiągnął. Wraz z grupą przyjaciół z nudów, z nadmiaru wolnego czasu urządza kolacje i zaprasza na nie gości, których wytypował jako mało inteligentnych. Szuka tzw. palantów, z których może ponabijać się z kolegami. Na jedną z takich kolacji zaprasza Francoisa Pignona (Jacques Villeret) – palanta niemal idealnego. Niemal idealnego, bo jak wychodzi podczas wieczoru, Francois to człowiek pech i totalna demolka.
Komedia Kolacja dla palantów to kawał dobrego, niekiedy przewrotnego kina – solidnie wyprodukowanego, świetnie zagranego, stworzonego na rewelacyjnym pomyśle. Niepotrzebne są tutaj fajerwerki, ponieważ historia broni się sama, a bohaterowie nie dają się nie lubić, zwłaszcza tytułowy palant. Jacques Villeret wykonał fantastyczną robotę. Z filmu płynie przesłanie, żeby każdego szanować, nie patrzeć na innych z góry, bo to po prostu jest głupie i nawet sami nie wiemy, jak dużo przez to tracimy.
Grafika postu © by bywalec życia, na podstawie materiałów prasowych, kadry z filmów – materiały prasowe, format publicystyczny
Za jakie grzechy, dobry boże? dobrze wspominam 🙂 A na Tajemnice Saint-Tropez mam ochotę 🙂