Powtórka z „Tatuażysty z Auschwitz”

Powtórka z „Tatuażysty z Auschwitz”.

 

Mój trzeci wpis – początki początków – na Bywalcu Życia (z dnia 25 września 2018 r.) dotyczył książki Heather Morris i został zatytułowany „Historia Lalego Sokołowa w powieści Tatuażysta z Auschwitz”. Blisko dwa lata później wracam do tematu, a to za Waszą sprawą. 

 

Komentarz do powieści Heather Morris - tatuażysta z auschwitz.
Komentarz Erwina.

Ustosunkowanie się do komentarza. 

Nie będzie przesadą, jeżeli stwierdzę, że komentarz Erwina jest jednym z najbardziej merytorycznych komentarzy na Bywalcu Życia. Podsumowuje w punkt mój wpis i pokrywa się z moimi odczuciami, jakie miałem już po jego publikacji. Uznałem, że sama odpowiedź na ten komentarz to za mało i wymaga ode mnie powrotu do tematu – w nowym poście. I zrobienie tego lepiej, korzystając z podpowiedzi Erwina. Mam nadzieję, że tym razem nie polegnę. Rękawice podjęte, a więc do dzieła. 

Lale Sokołow – więzień Auschwitz-Birkenau.

Jest rok 1942, trwa II Wojna Światowa. Po wielu porażkach państw Osi Berlin-Tokio-Rzym, Alianci na nowo przejmują inicjatywę. Ich celem jest Stalingrad. W tym czasie, Lale Sokołow trafia do obozu Auschwitz-Birkenau, jako jeden z pierwszych więźniów. Wyrwano go z domu rodzinnego, a następnie wtrącono do ciemnego i pełnego odoru wagonu – przeznaczonego do przewozu bydła, ale tym razem zatłoczonego od ludzi. Nie każdy przeżył tą podróż, a to dopiero był początek…    

Dwudziestosześcioletni mężczyzna jest Słowakiem pochodzenia żydowskiego. Mówi po polsku, węgiersku i m.in. po niemiecku, co pozwala mu zostać tatuażystą (naznaczać nowo przybyłych więźniów sześciocyfrowym numerem) w budującym się właśnie obozie koncentracyjnym. 

Lepiej późno niż później.  

Książkę Heather Morris przeczytałem jeszcze raz, przygotowując się do wpisu. Niemniej jednak zrobiłem to na początku stycznia 2020 roku, czyli na ten moment już ponad 5 miesięcy temu. Z różnych splotów zdarzeń nie napisałem wtedy tego postu, ale zgodnie z zasadą lepiej późno niż później (albo wcale) piszę to teraz w maju w czerwcu (wciąż lepiej późno niż później… ehhh). W tzw. międzyczasie zgubiłem książkę (tym bardziej ubolewam, ponieważ był to mój prezent na 24 urodziny), ale ostały się moje notatki z ponownej lektury, więc jestem poniekąd uratowany! 

Jakim człowiekiem był Lale Sokołow?

Nie będę ukrywał, że dosyć polubiłem Lalego Sokołowa jako postać książkową. Jego „perypetie” czytało mi się znakomicie. Heather Morris bardzo umiejętnie nakreśliła charakter swojego bohatera. Nie uczyniła z niego postaci bezwolnej, a wręcz przeciwnie. Przy ponownej lekturze nie sposób nie dostrzec pewnych przejaskrawień i ubarwienia historii w stosunku do rzeczywistości. Wszakże Tatuażysta z Auschwitz zalicza się do beletrystyki, a pierwotnie był pomyślany jako scenariusz filmowy. Dlatego rozgraniczałbym Lalego Sokołowa z książki, a Lalego Sokołowa jako Lalego Sokołowa. O „tym pierwszym” nadal podtrzymuję moje słowa z poprzedniego wpisu:

Książka opowiada o Słowaku pochodzenia żydowskiego, który trafia pierwszym transportem do obozu w Auschwitz, który jeszcze nie jest rozbudowany. To zadanie dla tych i przyszłych więźniów. „Arbeit macht frei” (praca czyni wolnym) brzmi dla tych ludzi jak zwykła kpina. Mordercza praca, głodowe jedzenie (mocna kawa i kawałek stęchłego chleba) oraz terror i zabójstwa ludzi z kaprysu przez esesmanów to tamtejsza rzeczywistość. Heather Morris z ogromnym wyczuciem opisuje trzy lata życia Lalego Sokołowa, o których on jej opowiadał. Już od samego początku zżyłem się z głównym bohaterem, co przyszło mi bardzo łatwo, ponieważ Lale był człowiekiem sympatycznym, zaradnym, życzliwym i myślącym poza czubek własnego nosa. Przetrwanie trzech lat w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau zawdzięczał swojej umiejętności do języków (znał kilka, w tym polski, węgierski, a przede wszystkim niemiecki) oraz pomysłowości. Bardzo szybko został tatuażystą, przez co mógł czuć się trochę bezpieczniej niż pozostali więźniowie. Wykorzystywał swoją pozycję, aby pomagać innym. Mógł zdobywać jedzenie i dzielić się z innymi. 

Miłość została na drugim planie.  

Pewnego dnia poznaje miłość swojego życia, dziewczynę o imieniu Gita, którą przyrzeka chronić przed śmiercią z rąk bezwzględnych esesmanów.

To zdanie napisałem na wstępie i więcej nie wróciłem do tematu, dlatego chciałbym dzisiaj naprawić ten błąd… Co wybitnie nie ułatwia mi autorka Tatuażysty z Auschwitz, bo ten wątek przemyka przez książkę (jak punkt do odhaczenia), nie wzbudzając większych emocji u czytelnika. Z wywiadu dla Wirtualnej Polski, w rozmowie z Karoliną Błaszkiewicz, Heather Morris zapewnia, że Gitę i Lalego połączyło wielkie uczucie. W książce naprawdę dobrze zostało oddane ich pierwsze spotkanie, które wszystko zapoczątkowało. W powieści autorka celowo pominęła głębszy rozwój ich relacji – tłumacząc, że rozwaliłoby to pewną formułę opowieści o Auschwitz. W konsekwencji wielka miłość Lalego i Gity zeszła na drugi plan, co uważam za największy mankament tej historii. 

Lale i Baretzki, o czym opowiada Tatuażysta z Auschwitz?

Relacje Lalego z innymi więźniami, a także z esesmanami autorka ukazuje w toku całej powieści, i moim zdaniem głównie o tym jest ta historia. I tym książka podbija serca czytelników na całym świecie, bo wszędzie gdzie się ukazała została bestsellerem. Jednak najbardziej zaskakuje relacja Lalego z młodym esesmanem. Baretzki traktuje Lalego inaczej niż pozostałych więźniów obozu. Często zwierza mu się i pyta go o radę. Stefan Baretzki pomaga Lalemu skontaktować się z jego ukochaną. Warto przeczytać tę książkę i samemu ocenić postawę tego esesmana, który nie chciałbym powiedzieć, że wzbudza inne niż te najgorsze emocje, ale no właśnie… 

No właśnie… długo nad tym myślałem. I tak, młody esesman w książce Heather Morris wzbudza inne niż te najgorsze uczucia. Czy w tej opowieści powinny być miejsca na szarości. Czy historia o Auschwitz powinna być przedstawiana wyłącznie czarno-biało? A może zgodnie z prawdą, niezależnie od tego, jaka ona by nie była? Trudne pytania, wiem. I wiem, że nie bez przyczyny Tatuażysta z Auschwitz wszędzie tam, gdzie się ukazał podbił listy bestsellerów. Może właśnie dlatego, że pokazał niuanse, o których raczej się nie pisze.

Stefan Baretzki kontrastuje na tle innych esesmanów, którzy zabijają z kaprysu, znęcają się nad więźniami, katują ich, nie widzą w zesłańcach Auschwitz-Birkenau ludzi. Jest młodym chłopakiem, który został wpisany w paskudną rolę do odegrania w historii. 

Polacy jako chłopi handlujący złotem.

Lale Sokołow zdobywał pożywienie poprzez handel złotem, srebrem (pierścionkami, naszyjnikami) z dwójką chłopów, którzy mieli pole sąsiadujące z obozem. Tak, to byli Polacy – syn i ojciec. Nasz bohater, pełniąc rolę tatuażysty, mógł w miarę swobodnie poruszać się, z czego niejednokrotnie robił użytek. Ci Polacy zostali przedstawieni jako drobni „cinkciarze”, ale wydaję mi się, że z dużą życzliwością i sympatią. Heather Morris postawiła przede wszystkim na ukazanie relacji Lalego z współwięźniami, poniekąd z ukochaną Gitą, esesmanami itd. Niemniej jednak, książka dostarcza również opisów samego obozu Auschwitz-Birkenau jako budynku, jak i panującej tam codzienności, co czyni Tatuażystę z Auschwitz jeszcze lepszą powieścią historyczną. 

Szacunek do opowieści opartych na faktach.     

„Tatuażysta z Auschwitz” jest świetną powieścią fabularną, zresztą ta historia miała być scenariuszem, a w efekcie filmem. Obawiałem się, że ta książka będzie za trudna tzn. przesączona danymi historycznymi, szczegółami, które niekoniecznie chce się czytać na raz (coś na zasadzie słownika). Ale nic takiego nie miało miejsca, ponieważ fabuła była doskonale dopracowana i płynęła. Nie chciałbym używać słowa „ciekawa”, bo ze względu na opowiadaną historię, byłoby to niestosowne. Tak jak już napisałem, historię oparte na faktach wymagają – od nas czytelników – zachowania wielkiego szacunku do nich i do ludzi, którzy zdecydowali się je opowiedzieć (co jak domyślam się –  łatwe nie jest).

Powieści historyczne nie tylko powinny, ale muszą być ciekawe. Nie pełnią roli słownika ani encyklopedii. W poprzednim wpisie ewidentnie zagubiłem się… w sposób niezrozumiały połączyłem szacunek lub brak szacunku opowiadanej historii z oceną warsztatową książki. Tatuażysta z Auschwitz jest świetnie napisaną powieścią, z ciekawą fabułą. Ciekawą, bo napisaną przez życie, co jest jednocześnie – w tym przypadku – potwornie smutne. 

Kwestia szacunku w piśmiennictwie historycznym. 

O pewnym ubarwieniu historii Lalego Sokołowa wspomniałem już kilka akapitów wcześniej. Książce Heather Morris Wanda Witek-Malicka w artykule „TATUAŻYSTA Z AUSCHWITZ –SPRAWDZAMY FAKTY” (w periodyku internetowym „Memoria”) zarzuca przeinaczenia faktów, nadinterpretację wydarzeń oraz zbudowanie nieautentycznego obrazu Auschwitz-Birkenau. Dlatego Tatuażystę z Auschwitz, zdaniem autorki artykułu, należy traktować jako luźną opowieść o hitlerowskim obozie zagłady.     

Tatuażysta z Auschwitz. Podsumowanie.

Podsumowując, nie spodziewałem się tak mocnej opowieści, która mną wstrząśnie i zmieni moje postrzeganie o tym typie literatury. Bestialstwo ukazane w powieści Heather Morris szokuje, i choć prawda o Auschwitz jest powszechnie znana, przekaz książki wprawia na nowo w osłupienie i nie pozwala nie myśleć o historii Lalego Sokołowa.

Długo po pierwszym przeczytaniu Tatuażysty z Auschwitz nie dałem rady nie myśleć o tej historii. Tak samo miałem przy powtórnej lekturze. Opowieść Lalego Sokołowa mną wstrząsnęła. Może dlatego, że tak bardzo polubiłem tytułowego bohatera i wraz z nim przeżywałem 3 lata jego życia, które spędził w Oświęcimiu. I faktycznie prawda o Auschwitz jest powszechnie znana, ale to dopiero historie poszczególnych więźniów obozu tak mocno chwytają czytelników za serce. Polecam tę powieść, tutaj nic się nie zmieniło w stosunku do wpisu z 25 września 2018 roku.       

Dziękuję za wszystkie komentarze!!! 

 

Grafika wyróżniająca, screenshoty © by Bywalec Życia. Grafika bazowa: Pixabay. Format Opinii #18   

Yhm... to może nie być głupi pomysł?!

Aby dołączysz do grona subskrybentów Bywalca Życia. I Otrzymywać powiadomienia o nowych konkursach, wpisach i wielu innych akcjach.

Wyrażam zgodę na przekazanie moich danych osobowych do MailChimp ( więcej informacji )

Trzy żelazne zasady Bywalca Życia. Zero spamu. Bezpieczeństwo adresu e-mail. Możliwość wypisania się z listy subskrybentów w każdej chwili.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
10 komentarzy
Najnowsze
Najstarsze Najlepsze
Inline Feedbacks
View all comments
Mye
Mye
8 czerwca 2020 02:20

Konkretne, rozbudowane i sensowne komentarze w blogosferze zdarzają się niezwykle rzadko – to niestety fakt.

Imponderabilia literackie
5 czerwca 2020 01:17

Od dawna już jestem ogromnie ciekawa tej książki, a Wy, swoją wymianą poglądów, rozbudziliście moją ciekawość jeszcze bardziej! Czym prędzej muszę sięgnąć, historia wydaje się być przedstawiona w intrygujący sposób, chociaż zapewne nie pozbawiona wad… 🙂

Gabriela
3 czerwca 2020 12:46

Uważam, że każdy powinien przeczytać choć jedną książkę na temat tej tragedii.

brzuchomechanika
3 czerwca 2020 12:05

Niestety nie czytałam tej książki, celowo po nią nie sięgam.

Patrycja Czubak
Patrycja Czubak
3 czerwca 2020 11:54

Mam tą książkę w planach. Mam nadzieje, że się nie zawiodę. 🙂

Ann
Ann
3 czerwca 2020 11:48

Tak jak pisałeś: prawda o Auschwitz jest powszechnie znana, jednakże wielu ludzi dalej nie umie sobie uświadomić jak bardzo straszna. Historia jednej osoby opisana jego słowami pozwala lepiej „wczuć” się w sytuację. Twoja analiza książki jaki i tematu pozwala na przemyślenia i dyskuję co otwiera umysły oraz edukuje. 
 
 

Last edited 3 lat temu by Ann