Całkiem fortunna „Seria niefortunnych zdarzeń”

CAŁKIEM FORTUNNA „SERIA NIEFORTUNNYCH ZDARZEŃ”.

 

Jedna z najdroższych produkcji Netflix’a. Reklamowana przewrotnie jako najgorszy serial, jaki kiedykolwiek powstał, będąca jednocześnie wierną adaptacją książek Lemony Snicketa pod tym samym tytułem. „Seria niefortunnych zdarzeń” zaskakuje absurdalnym poczuciem humoru i surrealistyczną fabułą, ale czy podbija serca widzów?! Czy historia rodzeństwa Baudelaire: Wioletki, Klausa i Słoneczka jest warta zachodu?          

 
Wioletka (Malina Weissman), Klaus (Louis Hynes) oraz Słoneczko (Presley Smith) tracą rodziców w zagadkowym pożarze rodzinnej posiadłości, co staje się początkiem całej serii niefortunnych zdarzeń. Pan Poe (K. Todd Freeman) z instytucji mnożenia mamony (banku) znajduje dla dzieci nowego opiekuna. Żądny spadku hrabia Olaf (Neil Patrick Harris) poświęci wszystko, aby go zdobyć. Razem ze swoją trupą teatralną będzie uprzykrzał życie rodzeństwu Baudelaire. A te będzie musiało zdemaskować oszusta, poradzić sobie wśród dorosłych, aby w końcu rozwiązać zagadkę śmierci rodziców, poznać struktury tajnej organizacji oraz rozwikłać sekret zaginionej cukierniczki. Krótko mówiąc, dzieje się!         
 
Opinia może zawierać nieznaczne spoilery, ale żadne z nich nie zdradzają rozwiązania głównej osi fabuły, ani tym bardziej nie powinny zepsuć dobrej zabawy z oglądania serialu.    
 
Serial Netflix’a „Seria niefortunnych zdarzeń” składa się z 3 sezonów, a to daje nam 25 epickich odcinków. Jeden tom z reguły ekranizowano w dwóch epizodach. Wszystkich książek z cyklu jest 13 (zasada działa, 2 x 13, czyli 26) i są to m.in. Przykry początek, Gabinet gadów, Akademia Antypatii i chociażby tom wieńczący serię – Koniec końców. Te tytuły są na swój sposób ujmujące, i świetnie oddają ducha powieści Handlera. 
 
Od strony scenariuszowej za serial odpowiada sam autor książek – Daniel Handler, piszący pod pseudonimem Lemony Snicketta. I w tym przypadku wypaliło to genialnie. Osobiście dopilnował produkcję, aby nie zeszła na manowce, a wiernie oddawała niepowtarzalny klimat absurdu z jego powieści. Serię niefortunnych zdarzeń już wcześniej zaadaptowano na dużym ekranie. Wtedy postać ekscentrycznego hrabiego Olafa zagrał Jim Carrey, a sam Daniel Handler nie odpowiadał za scenariusz. I moim zdaniem, nie zrobiono wtedy tego najlepiej. Sama forma filmu wiązała się z dużymi ograniczeniami (nie zdecydowano się na kila filmów, jak chociażby w przypadku Opowieści z Narnii czy Harrego Pottera), dlatego koniec końców otrzymaliśmy opowiedzianą po łebkach historię rodzeństwa Baudelaire. Na szczęście, serial Netflix’a z 2017 roku rekompensuje nam to z nawiązką.                   
 
Lemonny Snicket seria niefortunnych zdarzeń
Ekscentryczny Hrabia Olaf.
 
Największą zaletą serialu jest jego czarny humor, jak i surrealistyczny klimat. Nie będę ukrywał, że tak opowiadana historia to moja absolutna bajka. I z wielką radością śledziłem losy rodzeństwa Baudelaire. W tym uniwersum wszystko, co dziwne nie dziwi. A wszystko, co normalne wywołuje zaniepokojenie. Np. niemowlę Słoneczko obejmuje posadę sekretarki dyrektora szkoły i nikt nie uważa tego za absurdalne… Twórcy z lubością postawili świat na głowie. Dorośli zachowują się jak dzieci, a dzieci jak dorośli. Mam wrażenie, że jeszcze chwila, a nasza rzeczywistość dogoni tą książkową… i wtedy już nie będzie wesoło. 
 
Fabuła, oparta na książkach, siłą rzeczy ciągnie serial do góry, ale do czasu. Od pierwszego sezonu mamy do czynienia ze stałym schematem, podobnie jak miało to miejsce w przypadku produkcji BBC – Przygody Merlina. Hrabia Olaf, aby dopaść rodzeństwo Baudelaire, przebiera się za różne postacie, raz za kapitana statku, raz za nauczyciela wychowania fizycznego… a wiarę w maskaradę zawsze daje nas bystry bankier Pan Poe. Plan przebiegłego wuja udaremniają dzieci. I tak w koło Macieju, aż do finału serii. Samoświadoma produkcja nieraz i dwa wyśmiewa swoją własną schematyczność, co do pewnego momentu śmieszy i bawi. A mniej więcej od połowy drugiego sezonu zaczyna męczyć. No ile tak można?! Dajcie spokój!
seria niefortunnych zdarzeń            
Wydaję mi się, że twórcy tak bardzo skomplikowali fabułę, że nie byli w stanie zakończyć perypetii rodzeństwa Baudelaire w sposób logiczny oraz satysfakcjonujący dla odbiorcy. Ostatnie dwa odcinki „Serii niefortunnych zdarzeń” to totalna mizeria. Wątki pospinano tak chaotycznie, że tym zabiegiem namnożono więcej pytań niż dano odpowiedzi. To duży minus, bo te niedociągnięcia fabularne rzutują na cały cykl i sprawiają, że nie mam ochoty wracać do tego serialu na nowo, dajmy na to za kilka lat. Bo znowu zakończenie mnie rozczaruje, a tego nie lubię. 
 
Seria niefortunnych zdarzeń, pod względem aktorskim stoi na wysokiej półce. W pierwszej kolejności wymienia się genialnego Harrisa, któremu przypadła rola hrabiego Olafa. Nie miał łatwego zadania, ponieważ (jak już wspomniałem) jego postać lubowała się w przebieraniu i odgrywaniu przypadkowych postaci. Neil Patrick Harris stanął przed wyzwaniem aktorskim – wcielenia się w kiepskiego aktora, którym de facto był Olaf. No i powiem, że podołał. K. Todd Freeman świetnie odwzorował głupiutkiego i naiwnego pana Poe i zrobił to nieporównywalnie lepiej niż jego odpowiednik z wersji kinowej „Serii niefortunnych zdarzeń”. Jednak najbardziej kupił mnie duet sióstr bliźniaczek (niestety nie znalazłem nazwisk aktorek, które je zagrały) oraz Karmelita Plujko, w którą wcieliła się Kitana Turnbull. Ci bohaterowie mieli wywoływać w widzach irytację, złość, a okazało się, że zostali pokochani, a to za sprawą dobrej gry aktorskiej wymienionych pań.                          
 
Serial na netflix seria niefortunnych zdarzeń
Wioletka, Klaus i Słoneczko – rodzeństwo Baudelaire.
 
Tak jak rodzeństwo Baudelaire było sympatyczne, tak i nie miało łatwego życia. Zły los rzucał kłody pod nogi, a hrabia Olaf ze swoją trupą teatralną zastawiał coraz to zmyślniejsze i niebezpieczniejsze zasadzki. 
 

Serial pochłonął ogromny budżet, co widać przy oglądaniu. Realizacja, kadry, zdjęcia, muzyka to poziom dobrego filmu kinowego. A i historia zacna (co prawda, nie bez wad). Z mojej strony gorąco polecam! Nie zawiedziecie się!     

        
3/5
Seria niefortunnych zdarzeń - serial netflix.

"Seria niefortunnych zdarzeń"

Tytuł oryginalny: A Series of unfortunate events

Reżyseria: Barry Sonnenfeld

Scenariusz: Mark Hudis

Obsada: Neil Patrick Harris, Patrick Warburton, Louis Hynes, Malina Weissman, Lucy Punch

Produkcja: USA (2017-2019) 

 

grafika – materiały prasowe Netflix, format opinii #16


Yhm... to może nie być głupi pomysł?!

Aby dołączysz do grona subskrybentów Bywalca Życia. I Otrzymywać powiadomienia o nowych konkursach, wpisach i wielu innych akcjach.

Wyrażam zgodę na przekazanie moich danych osobowych do MailChimp ( więcej informacji )

Trzy żelazne zasady Bywalca Życia. Zero spamu. Bezpieczeństwo adresu e-mail. Możliwość wypisania się z listy subskrybentów w każdej chwili.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
8 komentarzy
Najnowsze
Najstarsze Najlepsze
Inline Feedbacks
View all comments
TosiMama
TosiMama
19 czerwca 2020 08:16

Bardzo ciekawa i wnikliwa recenzja. Muszę obejrzeć ten serial i wyrobić sobie własne zdanie.

Grzywunia Na Boczku
18 czerwca 2020 22:16

Neil Patrick Harris jest tutaj mocnym argumentem, który przekonuje mnie do sięgnięcia po ten serial. W lipcu zamierzam rozpocząć swoją przygodę z tym serialem.

Angelika
18 czerwca 2020 11:06

Nie przepadam za serialami, ale na ten się skuszę, brzmi fajnie

Zapowiedz
18 czerwca 2020 21:01

A my właśnie lubimy seriale, szczególnie takie, od których ciężko się oderwać 😉 I lubimy też sięgnąć po coś nieoczywistego, bo jak się już wielokrotnie okazało, te mocno reklamowane seriale Netflixa, o których po prostu nie dało się nie słyszeć, nas bardzo często nie przekonują, a czasami zwyczajnie nudzą. Dlatego zazwyczaj wyszukujemy coś, co nie wyskakuje z każdej strony i takie seriale lubimy najbardziej. 🙂